http://www.facebook.com/ajax/messaging/attachment.php?attach_id=781b7f03776ffbfd698d1ee92750bd33&mid=id.489319037782740&hash=AQCibIkc9sAPsSk5
nic mi sie niewyswietla
co to?
?
siemka
no siema
wejdz na Jolanta Waleczko ma tam opis książka
nie mam jej w znajomych to nie bede widzia
musial bys mi przekopiowac
tekst sam
i wkleic
Jak być dobrym człowiekiem, po prostu. Witam wszystkich i tych "wielkich" i tych "malutkich", nazywam się Jolanta Waleczko i to nie jest żaden pseudonim. Historia mojego życia zaprzecza wielu teorią dzisiejszej nauki. Całe moje życie było z pozoru "zwariowane" "szalone" "nienormalne" a tak na prawdę było życiem takim samym jak wasze. Zawsze byłam "inna", ale moją "inność" ludzie znajdujący się akurat w danej chwili w moim otoczeniu zawsze akceptowali. Będzie trochę chaosu w tej całej historii, ale żeby móc zobaczyć prawdę trzeba zgłębić temat. Przełom w moim życiu nastąpił w dniu 5 marca 2013 roku. W tym dniu wykrzyczałam całemu światu, całą prawdę o życiu zwykłych "małych" ludzi w Polsce. W kraju obłudy, fałszu i zakłamania, w kraju, gdzie w teorii mamy wszystko, a w praktyce tak naprawdę nic. Zacznijmy odemnie. Jestem osobą urodzoną 01.01.1979 roku, z ciąży bliźniaczej. I tak naprawdę rodzice opiekowali się mną, lecz nie wychowywali. Mój ojciec był (lub nadal jest, tego nie wiem) tyranem i despotą. Moja mama była (niestety już nie żyje) bardzo dobrym człowiekiem, za dobrym. Moją mamę zaślepił jej syn Jarosław Adamczyk. Dawała mu wszystko co chciał, a on odziedziczył geny lub charakter po swoim ojcu, i był również tyranem i despotą. Mój brat (mając np.17 lat) potrafił o 5 rano krzyczeć po matce, że nie ma jeszcze śniadania lub że spodni czystych. A mojej mamie wydawało się, że nic nie można z nim zrobić, że on jest pomimo wszystko dobry, tylko zdarza się mu. Ja jej całe życie mówiłam, że nie może dać się tak poniżać, bo to nic nie daje. Nie chciała mnie słuchać, nie raz o to się z nią pokłóciłam. Moja mama dała mu "wszystko" w postaci dóbr materialnych, bo jej się wydawało, jak wielu wam, że kupując kolejne coraz droższe rzeczy dajecie dzieciom wszystko. Błąd! Wy im tak naprawdę nie dajecie nic! Takim sposobem uczycie swoje dzieci, że za pieniądze da się kupić wszystko, a to nie jest prawdą. Bo za pieniądze nie kupicie człowieczeństwa, życzliwości, szczęścia, życia, tak po prostu. Moja siostra-bliźniaczka. Tak naprawdę moje zupełne przeciwieństwo. Osoba zła, też tyran i despota. W momencie rozwodu rodziców stanęła po stronie ojca, który miał kasę (mama na tamten czas nie miała pieniędzy). Była w stanie razem z ojcem pobić i mnie i matkę! Mój ojciec wolał wyrzucić jedzenie do ubikacji niż dać własnemu dziecku, czyli mnie.Nie rozmawiam ani z ojcem ani z siostrą od 18 już lat. To tak w zarysie. I teraz ja. Byłam tzw."zbuntowaną nastolatką". Miałam około 16 lat. Przestałam chodzić do szkoły (technikum), próbowałam papierosów, alkoholu, sexu, jeździłam na mecze i wielu innych różnych z pozoru "dziwnych" rzeczy. Bo tak ten świat jest skonstruowany. I wtedy właśnie zdecydowanie przeciwstawiłam się ojcu tyranowi i powiedziałam mu dość! Stop! Wzięłam matkę za rękę i zaprowadziłam do prokuratury. I wtedy ojciec troszkę się uspokoił, ale jednocześnie przestał mnie żywić, myślał, że ja się złamię pod jego dyktaturę. Nie złamałam się! Pomogli mi obcy ludzie, których ja prosiłam o pomoc, bo tak trzeba było zrobić, po prostu. Kolejno zaczęłam chodzić do zawodówki, w tamtym czasie złamałam nogę i pół roku byłam na L4 (miałam umowę młodocianego pracownika). Do szkoły chodziłam, kiedy było trzeba, na ogół szłam na sprawdzian, żeby mieć zaliczoną klasę 2. Niestety kolejni źli ludzie mi to uniemożliwili stawiając mi dwie 1 z przedmiotów, których się uczyć nie chciałam. Więc powtarzałam klasę. Skończyłam zawodówkę i mając 20 lat zdawałam egzaminy do technikum, które wcześniej przerwałam. Poszłam porozmawiać do nauczycieli, którzy mnie uczyli jak miałam lat 15 i pomimo, że byłam 2 lata starsza od innych, i pomimo, że konkurencja była ogromna, przyjęto mnie wtedy do tej szkoły. Bo tak miało być, po prostu. Chodząc do tej szkoły otworzyłam "sklep". A tak naprawdę był to zwykły mały kiosk, ale musiałam nazwać go "sklepem" ponieważ tak było w przepisach. I ten mój "mały" "wieli" sklep miałam przez 10 lat. Był on zarejestrowany na różne osoby, bo wykorzystywałam aktualne przepisy, żeby zminimalizować koszty. W między czasie robiłam miliony różnych innych rzeczy, po prostu. Nauczyłam się księgowości i sama składałam Pity. Dostałam stażystkę z Urzędu Pracy i wiele tą osobę nauczyłam. W międzyczasie wyszłam za mąż. Nie z "miłości", bo tak naprawdę żyliśmy z sobą, mieszkali wspólnie od prawie 2 lat, wyszłam za mąż, bo takie były przepisy, które ułatwiły mi życie. Będąc w ciąży odeszłam od męża i związałam się z innym mężczyzną. Zdziwicie się... W ciąży? Odejść? A ja się was zapytam, a dlaczego nie? Bo co? Bo ludzie będą mówić... A niech mówią, co mnie to interesuje... O mnie, przedewszystkim za sprawą mojej "rodziny" mówili zawsze... I ja otym wiem, ale paradoksalnie nie interesowało mnie zdanie ludzi, którzy tak naprawdę mnie nie znali... Co oni mogli mnie zrobić... Tak naprawdę nic. Wcale nie byli "lepsi" czy "gorsi" odemnie. Tak naprawdę byli tacy sami i nie im mnie było oceniać. Urodziłam dziecko. Dostało ono imię Nataniel, tak naprawdę przez przypadek i wiele osób pomagało mi w wyborze tego imienia. Teraz dowiedziałam się, że imię to oznacza "dar od Boga". I jest on darem od Boga, ale tak naprawdę nie dla mnie, tylko dla miliona innych osób. Bo ja nie wiem co mój syn będzie robił w życiu, ale zrobię wszystko, żeby był dobrym człowiekiem, poprostu. Rozstałam się z tamtym mężczyzną i przez chwilę byłam sama, Trwało to około rok i dawałam sobie radę. Bywało różnie. I nie raz prosiłam o pomoc "obcych" mi ludzi. Bo tak naprawdę na "rodzinę" liczyć nie mogłam. I ci z pozoru "obcy" mi ludzie pomagali mi, po prostu, po ludzku. Związałam się z następnym mężczyzną, jestem z nim do dzisiaj. I też bywało różnie. I paradoksalnie to jest moja sprawa i innym ludziom nic do tego! I zrobiłam "błąd", każdy z nas je popełnia, codziennie! Po prostu, bo tak jest, było i będzie! I za sprawą mojej "rodziny" mój błąd został upubliczniony, na cały świat. Ludzie, którzy tego całego zła nie doświadczyli nie są w stanie zrozumieć co tak naprawdę czuje człowiek. Jego złość, bezsilność, zwątpienie. Ale paradoksalnie nienawiść innych osób, tych złych i obłudnych dała mi siłę! Siłę na dzień dzisiejszy, na dzień opublikowania tego. Wykrzyczenia całemu światu prawdy. Bo po tym moim błędzie moja "rodzina" chciała, żebym schyliła głowę poszła na tzw "terapię" ogłosiła ich wspaniałymi ludźmi, siebie okrzykując niedobrym człowiekiem. I wtedy bym dostała kartkę, że byłam zła, ale pracowałam nad sobą i stałam się dobrym człowiekiem. I paradoksalnie ja, ten "mały" "wielki" człowiek zrobił coś zupełnie odwrotnego. Ja zaczęłam pukać do drzwi tych niby "wielkich" ludzi. I wszędzie słyszałam, nie możemy nic zrobić, nie jesteśmy władni, nie możemy i nie możemy. A ja mówiłam, że nie ma rzeczy niemożliwych, są tylko trudne do zrealizowania. I pukałam dalej, i pukałam i pukałam... I wszędzie mnie odsyłano, nie możemy i nie możemy Napisałam wiele meili i do prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej i do premiera i do wielu innych ludzi. Meil był bardzo prosty. Chodziło w nim o spotkanie i rozmowę. I olali mnie wszyscy, dosłownie. Nikt nie umiał lub nie chciał mi pomóc. I paradoksalnie to wszystko miało być. To wszystko miało się wydarzyć. Zapytacie, po co? I ja wam powiem tak, zrzućcie łuski z oczu, bo w życiu tak naprawdę nie liczy się pieniądze i władza, w życiu liczy się tak naprawdę człowiek. Tym niby "wielkim" ludzią wydawało się (ale tak naprawdę tylko im się wydawało), że mogą innymi pomiatać, gnoić ich, mieszać z błotę. Pomylili się. Nie można tak. I ja teraz krzycze na cały świat (w imieniu milionów ludzi) stop! Nie może być tak, że władza i pieniądze o czymś świadczą. Tak naprawdę o człowieku świadczą jego czyny, tu i teraz, a nie to co było lub będzie. Bo prawda jest w was, wy macie siłę. I wmawianie wam, że nic nie znaczycie to jest błąd. Wielki błąd. Bo nie wiecie tak naprawdę co stanie się jutro i nie wiecie czy ten w teorii pomiatany człowiek co zrobi jutro. I wiem o czym piszę! Bo byłam w takiej sytuacji, ba bywałam w wielu takich sytuacjach. Tym niby "wielkim" ludziom wydawało się... Tak naprawdę nie wiem co im się wydawało, bo nie chcieli ze mną porozmawiać, tak po prostu. I tak naprawdę im się to tylko wydawało. Bo ja jestem człowiekiem, który potrafi rozmawiać... tak po prostu, po ludzku. Bo dla mnie tak naprawdę nie liczy się władza i pieniądze. Bo co to tak naprawdę jest? Nic. Każdy ma swoje życie i swój "mały" "wielki" świat. I o tym wiedzą inni mądrzy ludzie, ludzie z którymi ja rozmawiam, tu i teraz, a nie ci, którzy mnie tak naprawdę nie znają. I paradoksalnie ci obcy dla mnie ludzie zrobili ze mnie "debila"! I nie mieli takiego prawa! Ale tak miało być! Po prostu. Bo w Polsce jest źle, bo systemy są złe, ludzie czują się "malutcy" zagubieni, zrozpaczeni, nie wiedzą co mają robić. Ludzie sie po prostu boją. A ja się nie boję! I wiem już co mam robić. I ja pomogę innym ludziom, dlatego, że tak chcę! Nie, że muszę! Bo muszę oddychać i zrobić kupę! I nic więcej nie muszę, proste. I ja wam pomogę! Nie wiem jeszcze dokładnie co zrobię, ale zrobię wszystko co będę mogła żeby ludzią w tej naszej "chorej" Polsce pomóc. I mówi wam to taki niby "mały" a tak naprawdę "wielki" człowiek. Dlaczego się uważam za kogoś wyjątkowego? Bo jestem! Po prostu, bo mi to wiele innych osób powiedziało, bo ja to widziałam w oczach spotykanych ludzi, bo urodziłam się 1 stycznia, bo byłam niby 2(urodziłam się jako 2 bliźniaczka), bo tych bo jest też wiele. Po prostu. Uwierzcie w siebie, a inni uwierzą w was. Tak po prostu. Nie komplikujcie rzeczy prostych, bo życie tak naprawdę jest bardzo proste. Bo nie wszystko można kupić, i ludzią się zapomniało, że są tylko ludźmi... Zatrzymajcie się na chwile, nie tylko w święta i w dniu Wielkiej Orkiestry, zatrzymajcie się na chwilę każdego dnia. Rozejrzyjcie się dookoła. Spójrzcie czy ktoś nie potrzebuje koło was pomocy. Tak po prostu, po ludzku. Proszę was o to poprostu, po ludzku. I ta prośbą jest "aż" lub " tylko" wielka, ogromna. A tak naprawdę jest ona bardzo maleńka. Pozdrawiam :)
jest sprawa 22 kwietnia o godz 9 Mysłowice nie wiem czy zbierać chłopaków pod sąd czy nie jolka mi pisała z im więcej tym lepiej
ok czytne to pozniej
znasz Ją przecież
jscze nie wiem o o co chodzi bo nie czytalem a sporo tergo
ale przeczytam
nara pozdrawiam
ale
kto to?
bo nie kojarze
przypomnij mi
moja była sąsiadka kiedyś chodziła z pulikie
nie kojarze jej chyba
z ruchu
pulik kiedyś mieszkał w chermanowej chcie
a co to za sprawa tego 22?
kwietnia